wnioski...

mijamy te dobrze znane zakręty
stare domy, płoty, psa biegnącego za swoim snem...







zmieńmy trasę...
nie chcę wytartego naiwnego schematu
i gładziutkiej tafli jeziora skąpanego w błękicie
jeszcze przecież nie czas...
nie przyspieszę go - tylko chcąc...

jeszcze szarość rządzi każdym źdźbłem
kołysze swoim rytmem
a wiatr przedzierając się przez szyby
pogania,
by wyjść z ciepła
i zmrużyć oczy...




spod tych chmur wieje najmocniej
narasta napięcie pod kurtką...



uszy zatkane od szumu
nerwowo naciągam kaptur...

zimne skały nie odpowiadają
nie zamierzają dać żadnych odpowiedzi...





i tak zostanie...
ze szmerem w uszach
w tych zaroślach i wszędobylskich śmieciach


siadam na zimnej skale
patrzę na wschód i ciemnieją te wątłe drzewa
uparcie prężące się resztkami odsłoniętych korzeni
i nic nie chcę zmieniać...









i tyle
nie wyciągnę teraz wniosków
zbyt mocno wieje
rozsypałyby się zbyt szybko...

siedzę chwilę
potem idziemy dalej
zerkam na zachód
nadal ciemnieje
wzmaga się wiatr
a woda nieruchomo trwa
w swym pozornym ruchu...





i tyle...
dzisiaj tyle
a potem...
będzie może inaczej...


d.

Komentarze

Popularne posty