wybór...

... tak sobie myślę, że kiedy mamy dokonać wyboru i zaczynamy działać to rzadko kiedy czujemy się z tym dobrze, mimo że wiemy, że podejmujemy słuszną decyzję... słuszność swojej racji nie oznacza że dobrze samopoczucie nami zawładnie...
ale żeby totalnie nie popaść w roztrząsanie, analizowanie i zafiksowanie na jednym, szukam odskoczni...
tym razem padło na korale jarzębiny...





ujarzmione żyłką, nawleczone i uporządkowane...


a jesienność rozpościera skrzydła...







a muszę jeszcze wspomnieć o 4 dniach intensywnej pracy, które za mną, ale też przede mną... przypominanie sobie różnych rzeczy, uczenie się nowych, układanie się tego wszystkiego w głowie, zmienianie punktu siedzenia, a więc też patrzenia, myślenia, łapanie innych perspektyw, odkrywanie w sobie stereotypów, ale też rzeczy które już przepracowane, zmienione, wchodzenie w głębsze rejony... to wszystko było przez te 4 dni i jest nadal, bo układanie nie takie proste jest i nie tak szybko się dzieje... uwielbiam ten entuzjazm, kiedy to wszystko się dzieje i to jeszcze w zajebistym gronie ludzi, którzy mają podobnie, entuzjazm który daje kopniaka do przodu i nie pozwala ulec pokusie pozostania w swoim starym, dobrze znanym miejscu... nie chcę siedzieć na kanapie! wolę jechać do przodu, choćby na rowerze, choćby po wertepach, ale jechać, nie siedzieć w miejscu... bo wtedy mi łatwiej, bo wtedy mam siłę i chęć zmieniać to, co mogę zmienić!
i pozdrawiam moich towarzyszy 4-dniowego maratonu szkoleniowego i czekam na październik ;-)




d.





Komentarze

Popularne posty