piasek pod powieką...

zakrada się chłód
nagie gałęzie złowrogo chyboczą przy silniejszych podmuchach
ostatnie pobrązowiałe liście zwijają się
ostatkiem sił uparcie trzymają się konarów


pełna mobilizacja wyczerpuje baterie
mięśnie napięte zbyt długo zastygają nieruchomo
ograniczają swobodę
spowalnia się ruch
a przecież kolejny wyjazd czeka
scenariusze wdrapują się do torby
kawa na stacji czeka




dni w kalendarzu znikają
jeden za drugim
nastroje huśtają się nierytmicznie
zmienia się perspektywa

ptaki są w pobliżu i nie dają zapomnieć
niektóre rzeczy się zadziały
nie zapominaj!






chcę nieobecności
chcę braku dostępu
woła mnie coś w środku
przygniatają nieokreślone oczekiwania
zbyt ponuro szaro coraz zimniej

na szczęście mam okna na wszystkie strony świata
są odsłonięte
wpuszczam przez nie pierwsze promienie dnia
padają na zmęczone wysiłkiem powieki
pomagają się dźwignąć

podnoszę głowę
i nabieram pewności
zbroję się
ochraniam ciepły oddech
pomagam sobie kawą
przytrzymuję ciepły koc
nie gaszę ognia wieczornej świecy
rozjaśni najponurniejsze chmury pod powiekami
rozpuści piasek
oswoi obudzone lęki

zakrada się się chłód
a ja mam ciepły sweter
ciepłe policzki

nie straszne więc pierwsze białe zwiastuny
zbliżającej się zimnej aury
mimo że zakrada się na dach po rynnach
wpuszczam ją spokojnie na próg...








podglądam ją 
obudzone promienie próbują zatuszować jej zimne serce
ocieplić pozostałe po zimnej nocy błyszczące drobinki




podziwiam, ale...
niech zostanie na progu
dalej nie wejdzie!
d.



Komentarze

Popularne posty