bliżej mgły...
budzę się
przypominam sobie kształty dnia
powoli unoszę ciało
skręcona kostka na miejscu
zaczyna wracać do siebie i być widoczna
rozciągam stawy i resztę połączeń
przypominam sobie dźwięk wibrujący
pomimo leniwego poranka
wyciągam ciepłą kurtkę
naciągam wielkie buty
bateria naładowana
kubek po kawie pustką woła
przez ten krótki poranny czas nie zatęskni za szybko
ruszam mimo snu w kącikach oczu
gna coś w środku
bezwstydnie ciągnie dalej niż okno wskazuje
rozciągam się w fotelu na kółkach
mam przewodnika, pilnuje drogi
ja sprawdzam poziom mgły
i brak ludzi wokół
wysiadka
przypominam sobie kształty dnia
powoli unoszę ciało
skręcona kostka na miejscu
zaczyna wracać do siebie i być widoczna
rozciągam stawy i resztę połączeń
przypominam sobie dźwięk wibrujący
pomimo leniwego poranka
wyciągam ciepłą kurtkę
naciągam wielkie buty
bateria naładowana
kubek po kawie pustką woła
przez ten krótki poranny czas nie zatęskni za szybko
ruszam mimo snu w kącikach oczu
gna coś w środku
bezwstydnie ciągnie dalej niż okno wskazuje
rozciągam się w fotelu na kółkach
mam przewodnika, pilnuje drogi
ja sprawdzam poziom mgły
i brak ludzi wokół
wysiadka
majestatyczne konary dają jasny przekaz
jak można je ominąć
nie zobaczyć
nie chcieć się zatrzymać
przejechać i nic nie poczuć...
nikogo nie ma
można więc...
ja już jestem w zatrzymaniu
oddalam się od nadstawiania karku
nadproduktywności otulonej pierwszym gorzkim posmakiem wypalenia
zbyt szybkich kroków obezwładniających kostkę
ciepło wielkich butów dodaje pewności
cienkie delikatne niteczki uciekają mgle
robi się jaśniej
i po co nam tej natarczywej walki cienie
udowodnień swoich racji
wiecznych powrotów w mroczne wojny
kiedy mamy wolność na wyciągnięcie dłoni
kiedy rozpościera się szeroki widok
kiedy każdy krok zmienia perspektywę
i nakręca się koło zmian
gdzieś tam łopoczą flagi
przypominają lekcje historii
nie chcę kotylionów
dzisiaj wybieram teraźniejszość
moją, z moimi wyborami
moje miejsce na ziemi
znane i ciągle na nowo poznawane
łączę pozrywane nitki
układam je w ciąg zdarzeń, prowadzący do dzisiaj
a dzisiaj mgła wędruje ze mną
w oddaleniu pozwala pobyć
ciszą się otoczyć
potem słońce powędruje swoją drogą
doda smaków, przyprawi gdzieniegdzie
i zapomnimy o porannym chłodzie
szronie, radości z ciepłych butów
jak o kotylionach i
i wrócimy
w rzeczywistość
a ona niech pozostanie ciepła
pełna zrozumienia
dla siebie samych
i innych
ja pozostanę jednak bliżej mgły
więcej wtedy widzę
i opuszczać będę czasem ciepło porannej niedzieli
by pobiec w pogoni za sobą
w ciepłych butach, w zapiętej kurtce
by móc potem stawić się punktualnie w rzeczywistości
d.
Czasami a może nawet częściej warto zamienić poranne domowe ciepło na poszukiwanie leśnej mgły...na spotkanie w tej ciszy samej siebie...
OdpowiedzUsuńznikam więc czasem...
Usuń