świeże spojrzenie...

... nowe świeże spojrzenie na wszystko, każdego dnia od nowa... tak mają dzieci i to potem gubimy, nawet nie wiadomo kiedy...
...i wisi w powietrzu pytanie, kiedy to dzieciństwo się kończy właściwie... czy w ogóle się kończy...
patrzę na swoje dzieciaki, każde w innym rozdziale życia.... z innym spojrzeniem na świat...




...Mała Dziewczynka nie siłuje się ze światem, bierze wszystko, co daje każdy nowy dzień, kiedy tylko otwiera oczy od razu jak po naciśnięciu guzika zjawia się uśmiech i ciało nabiera rozpędu i już bez większych wstępów jest gotowa do działania... i potem to już podążanie za swoimi potrzebami, w sensie takim, że jak chce spać to pokazuje to swoim zachowaniem, sama się domaga drzemki, jak chce pić to krzyczy głośno i dobitnie, że tu i teraz tego właśnie jej potrzeba.... i tak ze wszystkim.... na dodatek teraz weszła w etap, kiedy MOJE jest najważniejsze... JA jest jej drugim imieniem i bez skrupułów rozgłasza to wszystkim...
... i tak się to toczy... żeby potem było MY żeby była współpraca, wspólne działania z kimś innym, musi być najpierw JA, by poczuć te swoje granice, by się z nimi zaznajomić...





...Młody Mężczyzna to nieco inny już wymiar, on już zna swoje granice, wie co to JA  a co to MY i patrząc na niego, jak się zmienia, jak dorasta, widzę wyraźnie jak ciekawią go coraz bardziej inni ludzie.... ta droga na której już jest długo, droga chodzenia osobno, bez rodziców, bez bezpiecznej obecności mamy, wciąga go... tu jakby zaznacza się już koniec pewnym etapów, ale czy całkiem koniec dzieciństwa... chyba nie... dalej potrzebuje moich słów, mojego patrzenia, ale z większej już odległości i widzę też swoją zmianę w roli matki, że teraz to bardziej mam być zaprzyjaźnionym strażnikiem, który dba o granice, o ład względny w naszym świecie i rozciągamy oboje sznurki nas łączące...
... i widzę też siebie, też jestem przecież córką i czy moje dzieciństwo się już skończyło? często mówię, że tak pewnie, już się dawno skończyło, ale czasami takie momenty ma chyba każdy, kiedy dochodzi do głosu nasze wewnętrzne dziecko, że chcemy być tylko my dla naszych rodzicieli, chcemy by spełniali nasze potrzeby, szybko tu, w tym momencie, tak jak z tym piciem u Małej Dziewczynki... gdzieś kiedyś ktoś powiedział, że dopóty trwa dzieciństwo twoje, dopóki żyją twoi rodzice, bo dla nich zawsze będziesz dzieckiem, a oni dla ciebie rodzicami... to takie proste, ale w życiu, jak zwykle wygląda to bardziej skomplikowanie... bo do głosu dochodzą inni bliscy, nasi partnerzy, nasze własne dzieci, ich potrzeby, osobne domy, właściwie wszystko osobne, a jednak dalej jesteśmy czyimiś córkami, synami, a jeszcze w dodatku wnukami... ;-) 
... wcale to nie jest proste...




d.




Komentarze

Popularne posty