mikro-wyprawy...

podobno jest tak, że mieszkając gdzieś, przemierzamy tylko kilka ulic, kilka miejsc, chodzimy, jeździmy wydreptanymi ścieżkami. Szybko się przyzwyczajamy, powstaje nawyk i nie wyściubiamy nosa poza te nasze dobrze znane rejony... coś w tym jest. większość tak chyba ma.... a kiedy przychodzi czas urlopu, wakacji to zaczyna się kołowrotek w głowie: trzeba koniecznie gdzieś wyjechać, daleko, odbyć wielką podróż, bo inaczej.... co to za wakacje!

a tymczasem - mając te nasze nawyki na uwadze, wystarczyłoby wyściubić ten nos trochę dalej niż zawsze, ruszyć inną ulicą, porozglądać się, pójść w miejsca, które są bardzo blisko, a jednak ich nie znamy, bo nie patrzymy, bo nie zwracamy uwagi, bo się spieszymy, a myśli krążą gdzieś daleko i .... latamy jak zjawy, nie zatrzymujemy się, nie czujemy, jaki klimat jest w tym miejscu, które pozornie tak dobrze znamy...

takie mikrowyprawy to dopiero wyzwanie, to odkrywanie swojej rzeczywistości, tego co mamy wokół siebie, co tuż przed nami, obok nas...

bo wszędzie można znaleźć wytchnienie, złapać oddech, podbudować równowagę, naładować baterie - wystarczy wychylić się ze swojego schematu...

mnie się to udaje coraz częściej, urlopowy czas pokazał mi to wyraźnie, jak fajnie i ciekawie może być bez wielkich wypraw, dalekich podróży i całej tej pogoni za luksusowymi wczasami...

bo po prostu warto się otworzyć na to co wokół i .... tu szukać inspiracji...

jest już magiczny sierpień - mój ulubiony miesiąc, jeszcze ciepły, aksamitny, a jednocześnie z lekką zapowiedzią rudej jesieni... taki czas pomiędzy...

tymczasem odwiedziliśmy stare szlaki, tak dobrze mi znane z dzieciństwa, spontanicznie, bez wielkich planów, zwyczajnie zboczyliśmy ze ścieżki i odkryłam na nowo to, co w głowie tylko wspomnieniami majaczyło...










































dobrze mi z taką zmianą perspektywy
d.




Komentarze

Popularne posty