Fioletowo...

.... prawie lawendowo, trochę ciemniej pastelowo, aksamitnie!!! Jednym słowem śliwkowo!!!












Smakowicie!
Zupełnie jak z czytaniem długo oczekiwanej książki, takiej wyczekanej, takiej, która intuicyjnie stawiasz przed innymi, która na dziś jest tą jedną właściwą.
Uwielbiam to uczucie, kiedy łapiesz chwilę i możesz śmiało zanurzyć się w lekturze! I podobnie z pisaniem jest! Czasem łatwiej pisać mi niż mówić, chociaż w pisaniu więcej odsłaniamy, często bardziej się obnażamy niż byśmy chcieli. Pisanie jest bardziej z głębszych poziomów, bo mówienie to często gadanie, paplanie, strzelanie słowami. Szybko, bez zastanowienia, a z pisaniem... No! tutaj to już trzeba chwilę pomyśleć, złapać słowa, ujarzmić je w coś sensownego, by czytający mógł zrozumieć, by coś oddać w przestrzeń dzieloną z innymi! Bo piszemy po części do samych siebie, jakbyśmy sami siebie próbowali przekonać do słuszności swoich myśli...
A niedługo relacja z nowej lektury mojej!
A na koniec lawenda na ostro ;-)


Miłego!
d.

Komentarze

Popularne posty