odpłynąć czy odlecieć...

... szare poranki, szare dni i długie popołudnia też z szarością... taki czas... szary... jakby powoli wszystko stawało w miejscu i miało zasnąć snem zimowym na dobre... dobry jednak ten czas....
pozwala zwolnić myśli, nie biec szybko, tylko stanąć i rozejrzeć się dookoła, ale przede wszystkim rozejrzeć się w sobie, w środku.... przestać w końcu patrzeć na innych, choć to taki ciekawy temat, tylko rzucić okiem na swoje półki w głowie, na swoje zakładki i myśli rozbiegane...
pewien stary znajomy powiedział mi kiedyś, zrób dzisiaj coś innego niż zawsze, choćby herbatę zamiast codziennej porannej kawy... pójdź inną drogą do pracy, choćby dłuższą, ale inną.... włącz inną płytę niż zawsze... i zobaczysz, co ci to może dać...
dzisiaj to mogłabym to trochę zmodyfikować i zamiast odpłynąć znowu, może spróbuj odlecieć, daleko i wysoko... tak trochę przekornie... zostawić cały ten majdan i odlecieć, zostawić ludzi, układy, zobowiązania i potrzeby, zostawić swoje role, swoje uwikłania i zobaczyć co będzie...
... a jak latanie i pływanie to spacer poranny...







... i udane portrety...




i listopad w pełni...


to zdjęcie to prawdziwy listopad dla mnie, magiczny, mroczny, z tajemnicą...
taki jak u Grabaża (Strachy na Lachy) - ...zimne dziady listopady




i zamiast czekać warto ubrać coś na grzbiet i ruszyć do przodu...
d.

.

Komentarze

Popularne posty