ucieczka...

przychodzi nagle, znienacka, takie ciche mrowienie w gdzieś w środku i podszepty, że dosyć już wszystkiego mam, poszłabym spać teraz już i nie budziła się przez czas bliżej nieokreślony, by właśnie uciec, oderwać się, zamknąć oczy i głowę, nie myśleć, nie działać, tylko czmychnąć... i tu pojawia się małe ale...

bo niestety nie pora na spanie i Mała Dziewczynka wręcz tryska energią, a za oknem wreszcie, po paru szarych, deszczowych dniach, słońce grzeje i ptaki drą się w niebogłosy. Więc nie czas na ucieczkę w sen, tylko zwrot w druga stronę.

ucieczka a jakże, ale tam gdzie nikogo nie będzie, tylko przestrzeń i horyzont daleko...

wystarczy czasem posłuchać tego głosu i zamiast krzątać się w codziennej rutynie, ruszyć tyłek i jechać przed siebie. Bierzemy nasz rower, picie i w drogę, daleko, tam gdzie słońce się chowa i uciekamy!















i naładowane baterie - chociaż na jutro ;-)
d.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty