rozproszenie...

nowy rozdział się zaczął
z nową datą i zmianą jednej cyfry
kolejne wschody słońca
nadają rytm nadchodzących dni




światło nadaje kształty
podkreśla
ukrywa
uwypukla lub zupełnie pomija
jest bezlitosne w swej twórczości
to, co ma być w cieniu, pozostaje tam,
mimo swej ważności
a to, co na powierzchni oświetlone podkreślone
błyszczy na pierwszym planie

patrzę w niebo
mam przecież okno po stronie wschodu
po stronie tej całej rozgrywki światła z cieniem
przyglądam się
i szukam wyciszenia, poszukuję ciszy
tej wielkiej, pierwotnej, tej w sobie samej

ale ciszy nie ma
może brakuje typowej styczniowej białej narzuty
zakrywającej dokładnie wszystko

jest za to niebieskie niebo
i ptaki nie zwracające uwagi na moje poszukiwania
latają przysiadają podrywają się lekko
rozpościerają szeroko skrzydła, łapią wiatr
żyją swoim rytmem












chcę ciszy w sobie
uporządkowania biegających we wszystkie strony myśli
okiełznania tego wielkiego rozproszenia
złapania ładu
myśli jednak latają, podrywają się do lotu lekko i spontanicznie
pojawiają się jedna po drugiej
nie pozwalają zapomnieć o tych wszystkich sprawach zamiecionych wraz z jesiennymi porządkami
skrzętnie pod dywan
nie chcę o nich myśleć, ale wracają
krążą, niczym nieskrępowane
dzisiaj nie dają się zagonić w jedno miejsce, by je wszystkie mieć na oku
rozproszone ulatniają się niespodziewanie z głowy 
by za chwil kilka powrócić znowu

czekam więc na spokojniejszy czas
by złapać z nimi porozumienie

tymczasem dobre miejsce widzę dla siebie
ciasne, ale spokojne
na przetrwanie trudności w łapaniu ciszy wręcz idealne...








d.


Komentarze

Popularne posty