Amarantowe...
...odcienie w środku zimy...
zawitały do mnie dary od dobrych dusz, które mam wokół... kwiaty....zasuszone pot pourri - w przepięknym bordowym kolorze...
i... dalej spełniająca marzenia - mam nadzieję - lampa Alladyna ;-)
a w robótkach też podążam za amarantem i dodatkiem całkiem sporym bieli lekko kremowej. Praca jeszcze nie skończona, to właściwie półmetek. I już niedługo pokażę wykończone dzieło.
I rzut oka jeszcze na braci naszych mniejszych... na swoją kryjówkę wybrały dzbanek i obaj tam się usilnie chcą zmieścić. Tutaj widzimy dzisiejszego zwycięzcę miejsca w pierwszym rzędzie. Przegrany jest z tyłu - lekko przyduszony ;-)
Taki ten wpis dzisiaj chaotyczny i wielowątkowy, ale tak to bywa czasem, że zamieszanie jest i nie chce mi się niczego zmieniać. Piszę więc jak leci...
Prezentuję jeszcze dzisiaj rysunki Młodego Mężczyzny - takie na szybko, w brudnopisie, ale robione konsekwetnie....
I na deser najważniejsze dzieło dla mnie!
Autor: Filip
A wspominałam, że lubię styczeń ;-)
d.
Komentarze
Prześlij komentarz