Nie myślałam...

że czasami tak trudno wrócić do domu! To trochę przenośnia, ale realnie też tak było ostatnio - powrót nr 2 ze szpitala był trudny i przekładany... w końcu jednak udało się! W przenośni powrót do siebie, do nas, naszego codziennego życia też trwa, rozkłada się, rozwleka, przeplatany niecodziennymi atakami kolejnych wirusów... zapaleń... wizyt u doktorów... itd. Dziś już bliżej domu niż jeszcze kilka dni temu, ale moje rozciągnięcie, roztargnienie trwa.... i po to są zwolnienia lekarskie po szpitalu chyba, żeby spokojnie powracać do swojej formy. I przyznaję lepiej to idzie Małej Dziewczynce niż mnie...




mam nadzieję, że z każdym dniem coraz więcej energii do mnie wróci, tak jak moje przekrwione białka codziennie coraz bardziej przypominają oczy... ;-)
d.

Komentarze

Popularne posty