na mieliźnie...

... na mieliźnie utknąć to przymusowy trochę przystanek, taki z cyklu: skacz sobie skacz, i tak padniesz w końcu na pysk.... albo... i tak ci się nie uda, więc fikaj fikaj i tak się przewrócisz... albo chyba najgorszy...
po co się tak męczysz i tak ci się nie uda.... to taki cykl tekstów podcinających skrzydła, myśli i w końcu działania....

można je usłyszeć od kogoś, gorzej można je słyszeć cały czas, dzień po dniu... można je słyszeć w swoim środku, w swojej głowie... można tego nigdy nie doświadczyć, a nagle usłyszeć od najbliższej osoby... można też tego nie słyszeć uszami, ale czuć w powietrzu, jak nieme przykazanie, kiedy wszyscy to wiedzą, mają w głowach, ale nikt głośno słowa nie powie... oj może być przeróżnie... efekt... zazwyczaj jeden - blokada - mielizna właśnie... i stoisz bez ruchu...

tyle, że ratunkiem może być jedno - zwyczajne, ludzkie klepnięcie po plecach i odpuszczenie: przecież może być i tak, możesz tu postać, nic nie robić, masz prawo.... nie musisz nic nikomu udowadniać... niczego robić dla kogoś, jak ci to nie leży... taka mielizna też ma swoje barwy, też ma swój potencjał... możesz właśnie na tej mieliźnie znaleźć ładowarkę do swoich baterii... no...

zafiksowałam się na czarno-białym i nawet nie zauważyłam jak zatęskniłam za kolorami...

i same mnie znalazły...

z ratunkiem pojawił się Ośrodek wsparcia i Młode wilczyce - z uśmiechem, błyskiem w oku i swoim plastrem terapeutycznym ;-)
i takie oto serce mamy - prawdziwe!


i kolejna ukończona praca, wykonanie pan K. - nieśmiały, spokojny, z poczuciem wiary we własne możliwości prawie w zaniku, ale przy mocnym dopingu przełamujący siebie i oto stworzył dzieło, a uśmiech jego jakby szerszy się zrobił ;-) 




a w przygotowaniach serca... tym razem pudełkowe, z pudełeczek po zapałkach... moje ulubione, zaraz po gałęziowym ;-)




ciągnie mnie jednak, zdjęcia czarno-białe zawsze będą mnie urzekać najbardziej, ale kolorów nie tracę z oczu...
d.




Komentarze

Popularne posty