kolejny tydzień/projekt 52

potrzebowałam tej soboty i niedzieli bardzo bardzo bardzo...
na oddech, na wyciszenie, na wyspanie, na odreagowanie, na zamknięcie (chociaż częściowe w domu), na oddalenie...
bo
było ostatnio mnóstwo trudnych emocji, nagromadzonych, jak w wielkim garze i bulgotały, kipiały, para się unosiła i czas już było zestawić gar z ognia...

było trochę jak z jesiennym niebem, które potrafi być bardzo dramatyczne i nie dające przejść obok siebie obojętnie!






nowe doświadczenia mi doszły, bardzo skomplikowane, trudne, ale potrzebne... wiem o tym, zawsze to czuję, że coś ważnego się dzieje, bo mam w jednym czasie tak, że chcę spieprzać gdzie pieprz rośnie, albo udawać że nic się nie dzieje albo walczyć i zwyczajnie kierować się tylko tym, co wybrałam już wcześniej...
efekty bywają różne, ale... nie poddaję się już impulsowi, by schować głęboko siebie i znikać, czy iść za głosem złości i poczucia skrzywdzenia, ale raczej idę prosto, i przyjmuję to co się dzieje i biorę w tym udział, bo inaczej pluć w gardło sobie będę, że zaniechałam, nie zrobiłam, a mogłam...

nie było by mi teraz lżej gdyby nie ludzie wokół mnie, którzy, każdy na swój sposób, byli i są obok mnie, ze mną i wspierają... a ja też nauczyłam się prosić o to wsparcie, o pozytywne wzmocnienie, kopniaka czy po prostu o bycie blisko... wdzięczna jestem każdemu z Was!

jakiś etap się zakończył, kolejny się rozpoczyna i ... żyjemy!
mam potrzebę popisania o najważniejszej dla mnie obecnie sprawie, ale poczekam na wielki przypływ natchnienia w tym temacie... nie poganiam siebie, nie teraz!

tymczasem, po trudnym wielce piątku, super wieczorze balangowym, małym kacu w sobotni poranek... posiedziałam wreszcie ze sobą w spokoju mojego domu, a Mała Dziewczynka wiernie mi towarzyszyła...

dziewczynka dostała lalkę do samodzielnego uszycia, taką ze schematem, z gotowymi elementami, więc nie było wyjścia wzięłyśmy się do roboty...




efekt naszych działań jest oczywiście zmodyfikowany przeze mnie, czyli nie jest tak jak na załączonej instrukcji, ale przynajmniej lala ma swój niepowtarzalny charakter, a na imię ma Zuzka ;-)


ale muszę szczerze przyznać, że nie przepadam za takimi projektami, gdzie wszystko podano na tacy, nawet dziurki na igłę i kolor guzików. wiem, że to zabawka dla dzieciaków (lat 5+), ale ja wolę raczej swobodę w tworzeniu, wolę po swojemu, tym bardziej w pracy z dziećmi, nawet małymi. lubię jak samodzielnie muszą coś pogłówkować, powymyślać... nie trzymać się schematów!


i z Małą Dziewczynką było dzisiaj właśnie tak - chwile była zaciekawiona tą naszą Zuzkę, ale potem wybrała jednak swoje niezależne działanie, kartki, papier cienkopis i kredki i zaczęły powstawać, wręcz taśmowo portrety. i w dodatku każdy ze swoją historią. 
dobrze że mamy ten nasz stół i mieścimy się przy nim, każda ze swoją robotą ;-)


tydzień 47, projekt 52




nowe narzędzia pracy - pastele olejne sprawdzają się rewelacyjnie!





i jak widać Zuzka zeszła na dalszy plan ;-)
d.




Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty