nie zapędźmy się...

nie mogę dziś inaczej jak zacząć tak...


puste kubki, cisze dwie...
dokąd rwie duma złość i gniew?
nie zapędźmy się!
mosty szybko palą się...

czas cierpliwie dzisiaj się lał, pozwalałam mu płynąć, wspominałam sobie wczorajszy wieczór,




 kiedy byłam jednym wielkim rozedrganiem, kłębowiskiem myśli, emocji i wymyśleń, bo...
wieczory i noce mają już chyba to do siebie, że łatwo się wymyśla, łatwo poddawać się negatywnym stanom, lecą jak domino, trudno popatrzeć trzeźwo, bo czarno za oknem, cicho, za oknem hula zimny wiatr i nadziei mało jakoś... tak było wczoraj,

a ranek ... rano budzę się zawsze już nieco inna, nauczyłam się tego, że te wieczorne stany są takie zwiewne, odlatują razem z czasem, kiedy za oknem robi się jaśniej i czwarta na zegarze i jeszcze nie trzeba powiek otwierać szeroko, ale już wtedy myśli inne, spokojniej w głowie, koniec nakręcania się... więc
nie przywiązuję się już do tych wieczorno-nocnych pojawiających się nie rzadko stanów, puszczam je... wolno!
ranek był słodszy nieco, bardziej spokojny, jakbym nagle, ni stąd ni zowąd doznała oczyszczenia i przypomnienie przyszło, że nie chcę kierować się złością, gniewem, poczuciem skrzywdzenia i oto nastał spokój! ;-)

trudne spotkanie odbyło się, przeminęło, jak wszystko przecież, czarne scenariusze odleciały, nie sprawdziły się, przyszło patrzenie w przyszłość, ale i podsumowanie, że kawy już wypite, kubki dwa zostały i stoją sobie z resztkami kawy...

a ten utwór Lipali, który dosłownie przed chwilą znalazłam, a raczej on mnie znalazł,
oddaje całą resztę na dziś!

+ książka Szczepana Twardocha "Wieloryby i ćmy"... na razie poczytuję, ale za to jak... z gęsią skórką normalnie...



jak się jest na coś gotowym to to się po prostu pojawia...
idę do księgarni i biorę ją do ręki, czemu akurat ją, bo.... gdzieś już mi się obiła o oczy, gdzieś jakaś recenzja była, takie mgliste wspomnienie, jakaś myśl, że warto przeczytać..., a teraz po prostu ją biorę i idę do kasy... poza tym tytuł! no bardzo często mnie powala właśnie tytuł i pojawia się zaintrygowanie, ciekawość i .... idę do kasy ;-)
i nie żałuję takich wyborów, bo wielokrotnie już poszłam za podpowiedzią intuicji i dostałam to, co było mi akurat na teraz i tu potrzebne...

podobnie z dzisiaj - nie dałam się swojej złości, jej podszeptom i tym podobnym emocjom i ...
bardzo dobrze na tym wyszłam, tak czuję - uszanowałam siebie chyba - tak to można by było rzec! a ludzie obok mnie tylko na tym skorzystali, choć... puste kubki i cisze dwie...

ale ale... miała być wystawa prac Małej Dziewczynki i proszę! rysunki z czasu chorowania Małej Dziewczynki, które powstawały w ekspresowym tempie! jak widać twórczość jest często nie do ogarnięcia ;-)






a i ja dałam się trochę ponieść potrzebie tworzenia... a że czas przedświąteczny to i powstał wianek...


wełniany...


świąteczny...


i w końcu patyki prosto z morza przywiezione jeszcze latem, dostały zasłużone wyjątkowe miejsce...




a wianek zawisł oczywiście na honorowym miejscu, nad naszym stołem i przypomina o tym, o czym nie warto zapominać...


dobrej nocy!
d.



Komentarze

Popularne posty