muszę napisać...

uwielbiam jak moje poranki są pogodne, i nawet nie chodzi o to czy słońce widać, czy niebo się przeciąga w tysiącu barw, czy jest szaro, ciemnawo i mgliście, chodzi o pogodne poranki we mnie, w środku...
nie ma to żadnej reguły, ale... od kiedy zaczęłam na to zwracać uwagę, właśnie zwracać swoją uwagę, to doceniam bardziej, na przykład to, że głowa która wczoraj nie pozwalała się podnieść, dzisiaj już swobodnie trzyma pion, mięśnie mniej bolą i brzuch też działa sprawnie, słowem niedyspozycja ciała opanowana i wracam do siebie i to wielka ulga i radość... plus takie widoki z samego ranka...




taki pogodny poranek to jak wielkie pyszne śniadanie z pachnącą kawą, książka pod nosem i zerem pośpiechu, no ale ... dzisiaj czas do pracy było jechać i ... mijał dzień...
spotkanie grupowe, spotykamy się od paru lat, raz w tygodniu, prawie stała grupa, gadamy, patrzymy na siebie, uczymy się siebie każdej środy i... dzisiaj było mi strasznie miło, wśród osób, które trochę już znam, znam ich słabości, wiem czego się wstydzą, choć nie wszyscy się otwierają, ale nawet samą obecnością cieszą mnie. że są, że jednak słuchają, a nawet czasem choć jedno słowo powiedzą, jak pan W. i to dla mnie magiczne chwile usłyszeć to jego "dobrze", na moje zapytanie jak tam u niego? 
i dzisiaj zwyczajne spotkanie, zwyczajne dla nas, ale dla kogoś z boku, mogłoby się wydawać zapewne dziwaczne, bo przecież to dziwaki jakieś, chorzy, zaburzeni psychicznie - łllaaa strach się bać ;-) 
tak, oni mają swój świat, inaczej patrzą na różne sprawy, ale widzą to co ja i każdy z nas, mają czasem tylko inną optykę, inną wrażliwość i inne granice wszystkiego i ci oni, wpuścili mnie do swojego świata na tyle, na ile mogli i ja lubię tam z nimi trochę pobyć...
często o tym myślę, jak się do nich przyzwyczaiłam, ale nie dla każdego to takie oczywiste, że ja siedzę sobie z nimi, rozmawiam, słucham, czasem się śmiejemy, czasem wzruszamy, czasem kłócimy, czasem ja się złoszczę, a czasem oni - bywa kolorowo...
dzisiaj sami zaczęli, chcieli wygadać emocje. odszedł niedawno nasz T. i... myślałam, że temat zakończył się pogrzebem, a tu .... łup nie tak szybko!
gadania trzeba było... o smutku, o złości że się nie pożegnali, że nie odwiedzili, że nie wiedzieli że umrze, że to niesprawiedliwe, że za szybko, że mają wyrzuty sumienia, że mieli pójść do niego, a nie poszli...
i refleksje, że trzeba działać, jak coś w środku woła, nie odkładać na jakieś potem, bo możemy nie zdążyć...
no i padłam... dzisiaj to oni prowadzili spotkanie, nie ja, oni nadali ton i obudzili we mnie to, co chciałam schować szybko i iść do przodu, nie zaprzątać sobie głowy, ale nie można, trzeba się zatrzymać i zrobiłam to z nimi... i dziękuję im za to, za tą prostą lekcję... i zapalam świecę T. dla ciebie! 
i muzyczka dla Ciebie!



d.

Komentarze

Popularne posty