w naszym teatrze...
...w naszym teatrze dzieją się czasem całkiem magiczne rzeczy... i to naprawdę magiczne, bo dają zachwyt i poczucie niezmarnowania niedzielnego popołudnia...
nasz wybór po raz kolejny poszybował w kierunku zamiast telewizora wybieramy nasze głowy i wkładamy do nich to, co ludzie, inni ludzie tworzą z pasją i dzielą się tym, szczególnie z najmłodszą widownią, a tym samym najbardziej wymagającą...
łykamy wszystkie przedstawienia proponowane w naszym teatrze, ale to dzisiejsze było wybitne...
nasza wyprawa z początku była trochę po omacku, bo wizja była taka, idziemy na bajkę i już...
przywitały nas anioły to i my z nimi...
a już od pierwszych dźwięków okazało się, że to BAŚŃ, nie bajka, prawdziwa japońska baśń...
Mała Dziewczynka wbita w fotel od początku do samego końca... inne dzieciaki też... rodzice dziadkowie inni dorośli też jakby uspokoili się... było cicho na widowni... spokojnie... bez zbędnego wiercenia, kręcenia znudzenia... a na scenie ludzie... zaangażowani przejęci każdą wymawianą kwestią, i te lalki, charakterystyczne, bo jak Japonia to i egzotyka... lalki ożywały napędzane energią ludzi...
nasz wybór po raz kolejny poszybował w kierunku zamiast telewizora wybieramy nasze głowy i wkładamy do nich to, co ludzie, inni ludzie tworzą z pasją i dzielą się tym, szczególnie z najmłodszą widownią, a tym samym najbardziej wymagającą...
łykamy wszystkie przedstawienia proponowane w naszym teatrze, ale to dzisiejsze było wybitne...
nasza wyprawa z początku była trochę po omacku, bo wizja była taka, idziemy na bajkę i już...
przywitały nas anioły to i my z nimi...
Mała Dziewczynka wbita w fotel od początku do samego końca... inne dzieciaki też... rodzice dziadkowie inni dorośli też jakby uspokoili się... było cicho na widowni... spokojnie... bez zbędnego wiercenia, kręcenia znudzenia... a na scenie ludzie... zaangażowani przejęci każdą wymawianą kwestią, i te lalki, charakterystyczne, bo jak Japonia to i egzotyka... lalki ożywały napędzane energią ludzi...
i opowieść poszybowała, a wszyscy chłonęli i obrazy i dźwięki, bo... było głośno, dobitnie czasem wręcz przerażająco jak pojawiały się demony, jak pojawił się smok, ale mój rzut oka na Małą Dziewczynkę i uspokojenie... nie przestraszyła się świateł błysków głośnych dźwięków, była w tej opowieści i zwyczajnie przyjmowała ją, bez oceniania, po prostu była....
a kostiumy i rekwizyty mnie urzekły... i chyba innych dorosłych też, bo jak tylko pojawił się olbrzymi smok, dźwigany przez trzech aktorów to aparaty na sali poszły w ruch ;-)
i tak to było właśnie...
dobrze spędzone niedzielne popołudnie a teraz czas na książkę... a o niej następnym razem... jak to w każdej baśni, wszystko ma swój czas...
d.
Komentarze
Prześlij komentarz