czekając...

... długie wieczory sprzyjają rozmyślaniom... a w moim przypadku także długie poranki od jakiś paru dni...
budzę się wcześniej od reszty domowników, jeszcze przed budzikiem, tuż po wschodzie słońca, jeśli w ogóle raczy się wyłonić tak wczesną porą, i celebruję ten czas... odkryłam jaka to wielka przyjemność, prawie zmysłowa, kiedy zaparzam kawę i nie spieszę się z niczym, wstaje kotka przeciąga się i domaga się swojej porcji głasków i jedzenia teraz już, a potem cisza i śpiący dom... i czekam wtedy niespiesznie na budzący się dzień, jeszcze jest wszystko powoli, jeszcze czas nie gra roli i czytam i zaglądam do swoich ulubionych miejsc w sieci, przeglądam i czasem połażę na boso po tej śpiącej najbliższej okolicy, gdzie słychać tylko lekkie pochrapywania i prawie można złapać w ręce twardy sen moich dzieci...

nie ma lepszych poranków...

i myślę o czekaniu...

jakie jest przyjemne i nakręcające, kiedy spodziewasz się czegoś, bo wiesz że to się stanie, bo masz już plan jakiś i tylko wystarczy poczekać... na kogoś, na coś, na wyjazd, na wakacje, na morze, na czas, kiedy złapiesz wielki oddech... pisałam już o odraczaniu gratyfikacji jakiś czas temu, że to trudne, że wymaga samodyscypliny, że wysiłek trzeba włożyć, a tu proszę...
czekanie, odraczanie, nawet przekładanie, przesuwanie terminów może być samo w sobie przyjemne, może stać się łatwiejsze, kiedy się nie popędzam, kiedy daję sobie ten właśnie czas na ochłonięcie i zapytanie, czy naprawdę tego ci teraz potrzeba... czekanie jest fajne, kiedy myślę o dobrych, przyjemnych rzeczach,

 ale jest też czekanie znacznie trudniejsze, kiedy czekam na sprawy, których wolałabym żeby nie było, żeby się nie wydarzyły, żeby nie było trudnych konsekwencji, skutków i ciągów dalszych... tu sprawa się z czekaniem komplikuje... chociaż... takie oczekiwanie też ma swój sens i może właśnie w czekaniu jest lekcja dla mnie, czas na przygotowanie, na schłodzenie emocji, na nabranie dystansu, na czas dla mnie... oby...

zaczęło się lato, zaczęły się letnie ulewy i ... tęcze...





i kiedy czekam sobie na naszą ucieczkę od codzienności, na odpoczynek, na pierwsze wyjazdy... snują się mi po głowie od razu takie myśli o uporządkowaniu tego, co się zabałaganiło...


ale też i o tym, by nie zapomnieć o smakowaniu życia... 




d.

Komentarze

Popularne posty