akceptacja...

tak mi się po głowie kołacze czasem, jak to z tym życiem jest...
jakie ono inne jest, w zależności od chwili w jakiej jesteśmy
jacy jesteśmy, ile lat mamy, kim jesteśmy i dla kogo

i jak myślę o sobie teraz to widzę, jak wszystko się zmieniało i zmienia nadal
jak często buntowałam się przeciw temu, z czym musiałam się mierzyć, jak rwałam włosy z głowy,
jak płakałam nad sobą, z wielkim poczuciem niesprawiedliwości...

teraz mało już tego we mnie
więcej za to akceptacji na to, co jest

nie ma już tego buntu, jest więcej przyzwolenia na to, co dają kolejne etapy mojego życia
co dają kolejne role, jakie mam do zagrania
co dają relacje, jakie mam z innymi ludźmi
co chcę robić i jak
czym się zajmować, a co zostawić

akceptacja wielu rzeczy, jakie czasem dopadają znienacka lub kiełkują powoli....
akceptacja, że czasem mam wielki haj, olbrzymi poziom energii i działam na wysokich obrotach,
szybko, kilka rzeczy na raz

akceptacja, że czasem mam jednak tyle energii tylko, by doczłapać jakoś po całym dniu do domu, a w głowie tylko myśl, by iść spać... bez zbędnych wyrzutów do siebie...

akceptacja równa temu, że nie ma co się buntować przeciw prawom natury
że teraz mamy taki czas
że zimno mróz
że luty
że szaro
mało słońca lub w ogóle go nie widać
że łatwo się przeziębić
że najlepsza gorąca herbata ;-)

bo...
zdjęcia można robić w dosłownie każdych warunkach!










i za mną 188 dzień projektu 365













a dziś -189 dzień - projekt 365






i niby tak szaro 
bezbarwnie
a drzewa jednak zielone ;-)






d.



Komentarze

Popularne posty