Zjadacze energii....

... są przy mnie. A oprócz tego, że pochłaniają moją energię to są niewątpliwie jednocześnie i nieustająco źródłem zachwytu (o czym już ostatnio wspominałam ;-)) Tak to dzieciaki, małe i większe bomby, pełne energii, ale też wymagające mojej energii i bycia z nimi tu i teraz, mimo że nie zawsze mam siłę i ochotę i wspomnianą energię, by im siebie ciągle dawać... Taka dwoistość, ale i świadomość, że to właśnie sama esencja życia i macierzyństwa. Taka pajęczyna...


... poplątanych ze sobą mieszanych odczuć, emocji, potrzeb i zamierzeń. Jak na pierwszy plan wysuwa się zmęczenie, czy wręcz przemęczenie, splątane dodatkowo z przeziębieniem i zatykającym swobodne myśli katarem, to czuję w ustach smak tych ograniczeń, jakie mam i muszę z nimi dojść do ładu, a nie walczyć, bo z góry skazana jestem na przegraną. Mam ochotę położyć się spać, zamknąć wszystkie drzwi i okna, zasłonić rolety i zamknąć cicho powieki i spać, a tu... "ma.. ma.., ma - ma,..." i niesie już do mnie Mała Dziewczynka moje buty i staje przy drzwiach i czeka na wyjazd wózkiem swoim w szeroki świat i ... cóż odkładam moje spanie i ruszam za nią i z nią...



I jak już jestem cała w tym towarzyszeniu jej to nagle zmęczenie odchodzi gdzieś, chowa się i mam wolniejszą głowę.... I sama rozglądam się bacznie dookoła...





d.


Komentarze

Popularne posty