łzawo...

zmienność dzisiaj jedna wielka nas ogarniała, duszno, parno, mgliście nawet, potem, ulewny deszcz, pohukujące w oddali grzmoty, zapowiedź burzy, ale jakoś po chwili, coraz mniej kropli z nieba i znów czyste niebo i nawet słońce pod koniec... zmienne nastroje ma to niebo, ale nie pozwala się ponudzić i pogoniło nas nawet - ucieczka rowerem między wielkimi kroplami dała nam posmak pięknej letniej ulewy, takiej orzeźwiającej i uwalniającej!

większości deszcz kojarzy się z łzami i tak mi dzisiaj przemknęło przez głowę, że był taki okres w moim życiu - łzawy wielce, kiedy to każda trudna sytuacja z szeregu powiązanych ze sobą zdarzeń niosła wielkie łzy, płakałam dużo, łzawo, tak siarczyście z wiszącymi smarkami pod nosem i ... to poczucie, że znikąd pocieszenia, że to wielka czarna dziura i nijak nie moge się z niej wygrzebać...

ale udało się, wygrzebałam w sobie siły, odkopałam energię i zmieniłam nastawienie do spraw, które zwyczajnie nie są w moim zasięgu i nie ma na nie wpływu i wielka ulga i mniej łez
bo nie znaczy to wcale, że ich nie ma, są, ale nie duszą już,
raczej oczyszczają i uwalniają...

a wracając do dziś, było łzawo, mokro, deszczowo,
a na koniec te krople lśniły już tylko na trawach, źdźbłach, kwiatach

i były jak bursztyny...




































d.



Komentarze

Popularne posty