wcale dużo nie trzeba...

czasem tak sobie patrzę na kobiety wokół mnie, te dobrze znane, bliskie i te mniej znane, chociaż w pobliżu...
ale dziś pomyślałam o tych kobietach, które szczelnie zamykają się przed światem, innymi ludźmi, przed sobą samymi. Niby są obok, rozmawiają, ale jakby ich nie było. Pozornie, na pierwszy rzut oka, są tu, nawet się uśmiechają, cały czas coś robią, gotują, planują, zajmują się innymi, ale bardziej wprawny obserwator, zaczyna dostrzegać w ich twarzach zamknięcie i niechęć by cokolwiek wpuścić do siebie, by chociaż trochę spuścić powietrze. Są jak w skorupce, w której im dobrze, ciepło, bezpiecznie, bo swój świat mają super dobrze zorganizowany, zaplanowany obiad, każdy posiłek, wręcz co do godziny, zapasy w kuchni, ubranie w szafie na niedzielę, dresik po domu, ciepłe kapcie, serial po kolacji, ale w oczach smutno jakoś, szaro, bez wyrazu, iskra żadna nie mruga. Jakby spały, chociaż ciągle są w biegu, zadań mnóstwo, ogarnięte wszystko, tylko nie to, co w nich najcenniejsze. Jak patrzę na nie, to robi mi się żal, budzi się we mnie jakaś niezgoda, że co, że nic już w nich nie ma, że nic już nie pragną, że nic im nie potrzeba, że o nic nie chcą zawalczyć, że mają tylko siłę na codzienne odtwarzanie dobrze znanego starego schematu....
takich mężczyzn też pełno wokół, ale dziś te kobiety mi jakoś po głowie łażą...

na szczęście są i te pełne świata, światła i iskier w oczach kobiety - to one budzą z letargu, napędzają, szukają czegoś więcej, łamią swoje schematy, potrafią otwarcie powiedzieć, że brakuje im czułości męża, zwykłego dotyku, że lubię kiedy ktoś o nie zabiega, kiedy dostają nieoczekiwanie ciastko od znajomego, że nie chodzi tylko o seks, tylko o poczucie, że jest się widzialną dla kogoś, że wystarczy słowo wypowiedziane tylko do nich, za to z uwagą, czułością i troską...

i z takimi kobietami chce się być, jeździć na rowerze, pogadać chwilę przez telefon, umówić się na wino, potem je wypić, poplotkować, szybko spontanicznie przytulić, wypić kawę i umówić się na jutro ;-)

i te schematy - mamy je wszyscy, pomagają układać rzeczywistość, dla niektórych są wręcz zbawienne, ale zbytnie do nich przywiązanie może być niebezpieczne, bo hamuje i nie pozwala na ruch do przodu....
a warto czasem odłożyć gotowanie zupy na drugi dzień, wizytę natrętnej koleżanki, codzienny serial, czy ślęczenie na facebooku i nagle ruszyć tyłek

- choćby rowerem, całkiem niedaleko, porozglądać się dookoła, popatrzeć na zachód słońca









 i spotkać łabędzie ;-)







więc... wcale dużo nie trzeba!!!


d.

Komentarze

Popularne posty